Rzeźba Riedla stanęła Tychach
Ponad dwumetrowa rzeźba Ryśka Riedla odlana z brązu stanęła na przystanku przy al. Niepodległości (tuż obok Miejskiej Biblioteki Publicznej).
W czwartek (15.12) o godz. 12 władze miasta, fani Dżemu i mieszkańcy symbolicznie przywitają Riedla w Tychach. Będzie także okazja, by posłuchać Sebastiana Riedla z grupy Cree, który wykona kilka utworów swojego ojca.
To nie jest zwykły pomnik – to rzeźba miejska.
- Rzeźby na cokołach, czyli pomniki stawia się np. bohaterom narodowym lub wieszczom. Natomiast rzeźba miejska, to swoisty ślad, że ten konkretny człowiek żył w danym miejscu. W ostatnim czasie takie rzeźby spotyka się często w Europie i na świecie - mówi Daria Szczepańska, zastępca prezydenta Tychów.
Rysiek wygląda tak jak pamięta go wielu tyszan - w kowbojskim kapeluszu, z rozpuszczonymi włosami, z wytartymi dżinsami, jest lekko pochylony – jakby szedł pod wiatr. To celowy zabieg –pokazujący, jaki był Riedel. W życiu zawsze szedł pod prąd. Wbrew obowiązującym trendom. Miał własna ścieżkę. Rzeźba przedstawia zwykłego człowieka. Bo Ryszard Riedel nie miał nigdy maniery gwiazdy.
- Był zwykłym człowiekiem. Ze swoimi ułomnościami, ze swoim wybitnym talentem muzycznym. Był idolem części ówczesnego pokolenia. Również dziś ma wielu fanów. To, że oprócz tego geniuszu muzycznego, miał w sobie gen autodestrukcji, że zniszczył swoje życie, to już zupełnie inna historia. My nie pokazujemy go, jako bohatera. Nie stawiamy go na placu Baczyńskiego, a właśnie na przystanku, by pokazać go, jako zwykłego człowieka, tyszanina. To takie ludzkie, zwyczajne i miejskie –
podsumowuje Daria Szczepańska.
Autorem ponad dwumetrowej rzeźby wykonanej z brązu ( kosztowała 70 tysięcy złotych) jest znakomity tyski rzeźbiarz i wielbiciel muzyki Riedla - Tomasz Wenklar.
- Rysiek to bardzo ważna dla mnie osoba. Zawsze darzyłem go ogromnym szacunkiem i słuchałem jego muzyki. Z zamiarem stworzenia jego rzeźby nosiłem się od siedmiu lat. Chciałem, żeby to nie była tylko postać, żeby to była też muzyka. Chciałem pokazać prawdziwego bluesmana, wyrzeźbionego bardziej bluesem niż gliną - mówi Tomasz Wenklar.
Gdyby żył, 7 września skończyłby 55 lat. Zmarł 30 lipca 1994 roku w Chorzowie. Na jego grobie na tyskim cmentarzu w Wartogłowcu wyryto napis: "W życiu piękne są tylko chwile...", z piosenki "Naiwne pytania". Cztery lata temu w tym samym miejscu pochowano jego żonę.